MOUNTAIN CAMP DAYS 6,7&8
Koniec pobytu w Hotelu Naturel to niespodziewane problemy techniczne. Stąd też brak wrzutów z dwóch ostatnich dni i połówki dnia wyjazdowego. Obstawiam, że dziewczyny zużyły cały internet na pisanie ze sobą na messengerze zamiast rozmawiać na żywo ;) Ot znak czasu. Spieszymy zatem nadrobić zaległości by wspomnienia nie uleciały tak szybko jak czas spędzony nad jeziorem.
Ostatnie dwa dni charakteryzowało bardziej turystyczne podejście do wyprawy. Walące z góry słońce, przepiękna pogoda i widoki a także lekkie zluzowanie jeśli chodzi o intensywność samochodowych atrakcji w poszczególnych miejscowościach sprawiły, że postawiliśmy na czillout nad basenem, grillowanie, zwiedzanie nabrzeża czy pobliskich ruin zamku i amfiteatru.
Oczywiście, oprócz byczenia się – podróżowaliśmy każdego dnia jak Pan Bóg nakazał. Odhaczone na liście tradycyjnie: Parking na Faakerze, Mischkulnig, Pyramiden Kogel, Velden, Maria am Worth, Reifnitz.
Czwartek stał pod znakiem sesji fotograficznych i video. Baran z Denisem zostali zaproszeni do udziału w filmie dla Felgen Outlet kręconym przez Mikea Crawata a nam udało się nawet zrobić wyjazdową „dzielnię” z bardzo ciekawym VW Polo z Belgii. Efekty miejmy nadzieję, że już niebawem :) Wieczorne odwiedziny Casino Velden zwieńczyły ten różnorodny w atrakcje dzień.
Ostatni dzień to potężny smuteczek. Raz, że piątkowy poranek przywitał nas najlepszą pogodą podczas całego wyjazdu a dwa, że znów zaczęło się coś dziać. Głównie w Reifnitz. Scena pod obchody kolejnej edycji Treffen budowana przez polską firmę rosła w oczach. Na jednym z pobliskich parkingów ekipa Gepffefert zorganizowała spot głównie dla new waveów poruszających się na airze, a z racji rozpoczynającego się kolejnego weekendu zjechały się, niewidziane wcześniej, auta – powodując kolejne wycieki śliny z paszczy.
Opuszczając hotel czuliśmy się jakby ktoś nas wyganiał z własnego domu. Część załogi pozostała do dziś, na czele z Baranem, zbierającym mandaty jak przed kilkunastu laty kolorowe karteczki. My z nieukrywanym żalem zapakowaliśmy się do busa obierając kierunek na Polskę, do której zawsze dobrze wrócić ale tym razem jakoś wyjątkowo ciężko. Ehhh… No nic. Bez zbytniego rozwodzenia się zapraszamy na oficjalne sprawozdanie z wyprawy WrocLOW na tegoroczne Worthersee. Wszelkoe ochy i achy, podsumowania i konkluzje zostawiamy na finalną relację. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to pojawi się ona w przyszłą niedzielę. W międzyczasie pokatujemy Was jeszcze fotkami z wyjazdu a sami wracamy do prac nad Czillen am Grillen 2017. Big UP!
Kamil „Cegieł” Cegiełka
GET LOW BRO
Zdjęcia:
Grzegrz „Shibby” Zieliński





























